wtorek, 24 grudnia 2013

Radosnych Świąt!

"...Był samotny ze swoim zdumieniem
Pośród istot, które się nie zdumiewały - wystarczyło im istnieć i przemijać.
Człowiek przemijał wraz z nimi na fali zdumień.

Potok się nie zdumiewa, gdy spada w dół
i lasy milcząco zstępują w rytmie potoku
- lecz zdumiewa się człowiek!

Próg, który świat w nim przekracza,
Jest progiem zdumienia.
Zdumiewając się, wciąż się wyłaniał z tej fali, która go unosiła, jakby mówiąc wszystkiemu wokoło:
"zatrzymaj się! – masz we mnie przystań"
"we mnie jest miejsce spotkania
z Przedwiecznym Słowem" -
"zatrzymaj się, to przemijanie ma sens"
"ma sens... ma sens... ma sens!"

Gdy ludy i ludzie sami sobie tworzyli bogów,
Przyszedł Ten, który Jest.
Wszedł w dzieje człowieka i odsłonił mu
Tajemnicę zakrytą od założenia świata..."

Jan Paweł II.

Rodzinnych i radosnych Świat!

piątek, 20 grudnia 2013

o świątecznych przygotowaniach :-)

Zaganiana jestem w ostatnich dniach.

Wymyśliłam sobie, że tegoroczną Wigilię spędzimy wszyscy u nas w domu. Tak więc teraz prawie codziennie tworzę nowe listy zakupów, bo ciągle czegoś brakuje i jeżdżę od sklepu do sklepu, by dostać wszystko, co sobie wymyśliłam. Oprócz tego kompletuję prezenty, dla wszystkich dzieci już kupione i zapakowane, zostały upominki dla dorosłych. Mam nadzieję skompletować je dziś po południu by jutro od rana powoli zacząć wielkie gotowanie.

Lubię ten świąteczny czas. Tą atmosferę. Nawet ten pośpiech, który ostatnio nam towarzyszy. Jest magicznie. Rodzinnie. Dobrze.

Z Brzdącami i Lilką odliczamy dni do Wigilii, wyjadamy czekoladki z adwentowych kalendarzy, robimy świąteczne rysunki i dekoracje. Wczoraj zrobiliśmy łańcuchy na choinkę, w niedzielę wspólnie będziemy ja ubierać. Jula i Mat z zaciekawieniem słuchają opowieści o świątecznych tradycjach, dopytują o różne szczegóły, nie będę jednak ściemniać, najczęściej pytają o Gwiazdora i prezenty :-) To ich pierwsze w pełni świadome święta, więc Gwiazdor na pewno nas odwiedzi, chociaż troszkę obawiam się reakcji Li, bo do osób w przebraniach podchodzi bardzo sceptycznie i zazwyczaj bliższe spotkanie kończy się płaczem. Chyba, że gwiazdor przekupi Lilu prezentem, wtedy pewnie obejdzie się bez płaczu :-)

Ciesze się bardzo na to spotkanie przy świątecznym stole. Cieszę się, że zasiądziemy do wigilii wszyscy razem. W pamięci cały czas mam ostatni pobyt Taty w szpitalu, to, w jak ciężkim był stanie. Dlatego tym bardziej doceniam, że dane nam będzie wspólne wypatrywanie pierwszej gwiazdki. Mam ogromna nadzieje, że i święta w kolejnych latach spędzać będziemy w niezmienionym składzie, no chyba, że powiększonym. Bo w tą stronę to może się wszystko zmieniać :-)

Co zagości na naszym stole? Obowiązkowo zupa rybna i czerwony barszczyk z uszkami. Smażony karp i inna ryba, ryba po grecku, śledzik w śmietanie, kapusta z grzybkami, ziemniaki, pierogi z kapusta i grzybami i drożdżowe paszteciki z kapustą i grzybami. Rodzice zawsze gotowali kompot z suszu, ale poza nimi nikt go nie lubi, więc w tym roku sobie to daruję i na stole znajdzie się kompot z wiśni :-) Po wieczerzy zabieramy sie za słodkości. Tutaj co roku też to samo, bo bez keksa, makowca, sernika i piernika nie ma dla nas świąt :D

Ciekawi mnie co znajduje się na wigilijnym stole w Waszych domach? Pochodzimy w końcu z różnych regionów Polski, więc i te tradycje pewnie są troszkę inne.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

30 tydzień :-)

Ale zleciało.
Przecież dopiero co zobaczyłam dwie kreski na teście, dopiero co byłam na półmetku, a teraz to już do końca bliżej niż dalej :-)

Wyciszyłam się. Uspokoiłam. Oswoiłam z myślą, że pod moim sercem rośnie Synek. Nauczyłam się z tego cieszyć. Chociaż kto wie, kogo tak naprawdę powitamy na świecie. Doktorek raz widzi Synka, raz Córeńkę, podobno wargi sromowe w zależności od ułożenia Dzidziorka mogą wydawać się siuraskiem, więc będziemy mieli niespodziankę do końca :D

Nic tam, imię dla chłopca tak czy tak musimy wybrać, a to wcale nie takie proste, jak mogłoby się wydawać. O ile z imieniem dla dziewczynki nie mieliśmy problemu (ja nie miałam), tak w kwestii chłopięcego jesteśmy w czarnej dziurze, bo typy mamy zupełnie różne. Szukamy kompromisu, ale chyba zamiast bliżej to z każdym dniem nam do niego coraz dalej :D

Z dnia na dzień coraz mi ciężej z rosnącym brzuchem. Nie jestem już tak mobilna, jak jeszcze kilka tygodni temu, waga pokazuje 6 kilogramów w plusie, a ja mam wrażenie, jakbym nosiła przed sobą jeszcze raz tyle. kręgosłup daje o sobie znać, szczególnie po całym dniu spędzonym na zabawach z Brzdącami i chodzeniu krok w krok za Li. Na szczęście żadnych innych dolegliwości nie mam, a co najważniejsze, brzuszek nie twardnieje, a szyjka się nie skraca.

W weekend zmobilizowałam się i zaczęłam szykować wyprawkę. Przejrzałam i poprałam rzeczy po Brzdącach i Li, które będę mogła wykorzystać, znów miałam problem, bo rzeczy niby sporo, ale Dzidzior będzie zimowy, więc trudno dobrać rozmiary. Zimowe ciuszki Brzdący będą sporo za duże, te po i pewnie o wiele za małe, więc czeka mnie wyprawa na dzieciowe zakupy. Cieszy ta perspektywa, oj cieszy :-)

Na chwilę obecną największy problem mam z wózkiem, Lilka nie chodzi i nie zanosi się, by w najbliższym czasie stanęła pewnie na własne nóżki i ruszyła do przodu, tych paru kroków, które stawia w domu przy meblach chodzeniem nazwać nie można. Podwójnego wózka nie chcę na pewno, Li jeździ głównie w swoim Roanie, spacerówki używamy tylko od czasu do czasu, więc pewnie przyjdzie nam kupić kolejny wózek. Pytanie tylko jaki? jak już znajdę taki, który mi sie podoba to jego cena odstrasza. Mocno odstrasza.

No nic, przez 10 tygodniu znajdę rozwiązanie, albo wózek idealny :-)

wtorek, 26 listopada 2013

powrót.

Kuba wrócił.
Dwa tygodnie jest już z nami.
Do końca miesiąca ma urlop.
Korzystamy więc.

Wypłakałam się.
Wyżaliłam.
Odetchnęłam.
Uspokoiłam się.

Dobrze, że jest.

Od razu lżej na sercu i na duszy.
A wszystkie trudności i problemy powoli odchodzą w zapomnienie.

Na nowo zaczyna się układać.

wtorek, 5 listopada 2013

o trzynastomiesięcznej Liliance.

Lilutek mając trzynaście miesięcy potrafi:
- siadać
- raczkować po całym domu z prędkością błyskawicy
- wstawać przy kanapie, meblach i w swoim łóżeczku
- zrobić kilka kroków opierając się o meble / ściany
- pokazać w książeczkach i na obrazkach psa / kota / krówkę / kaczkę / słońce / jabłko
- naśladować odgłosy wydawane przez świnkę / psa / kota / krówkę / owcę
- pokazać gdzie ma oko / ucho / rękę / nogę / brzuch
- ułożyć "wieżę" z dwóch - trzech klocków
- powiedzieć / powtórzyć : mama, tata, lala, dada, papa, lula (Jula), baba, nie, sce (chcę) aj (daj)
- dawać buziaki
- bić brawo / robić kosi - kosi
- klepać się po brzuszku po dobrym jedzeniu :D

Potrafi też:
- zdejmować skarpety (co zważając na obecną porę roku nie jest zbyt pożądane :D)
- udawać Indianina / pluć mając buzie pełna jedzenia
- szczypać i gryźć
- wyrywać rodzeństwu zabawki
- ciągnąć za włosy / kolczyki / łańcuszki

Lilu lubi:
- poranne i wieczorne przytulanki
- huśtanie na huśtawce (plan zabaw i huśtawka są obowiązkowym punktem każdego spaceru )
- kąpiele i chlapanie w wannie
- inne dzieci
- zwierzęta - za olbrzymim psem moich rodziców raczkuje krok w krok, nie spuszcza go z oczu i ciągle robi "aja".
- piosenki dla dzieci
- wszelkiego rodzaju wygłupy
- stawiać na swoim :D

Mając trzynaście miesięcy ma 4 ząbki, które na szczęście wychodzą dość bezboleśnie, waży prawie 7 kilogramów i mierzy 69 centymetrów.
Dalej budzi się w nocy co 2, góra trzy godziny, czasami dokazuje i próbuje wciągnąć mnie do zabawy, czasami wystarczy chwilkę przy niej usiedzieć, by zasnęła dalej.
Li jest bardzo towarzyska, uwielbia, gdy przychodzą do nas goście, śmieje się wtedy w głos i aż piszczy z radości, do każdego wyciąga ręce i domaga się przytulania - mała przylepa :-)
Nie znosi jazdy samochodem, każda podróż z nią to udręka - płacz i próby oswobodzenia się z pasów w foteliku są na porządku dziennym.
Posmakowała już prawie wszystkich warzywa, najbardziej posmakował jej brokuł, kalafior i brukselka, owoce lubi, pod warunkiem, że są...kwaskowate. Zajada, aż uszy jej się trzęsą, robiąc przy tym świetne minki.

Lilu, jak widać rozwija się w swoim własnym tempie, nie popędzam jej, ma przecież na wszystko czas, najważniejsze, że jest zdrowa i, że każdego dnia robi postępy zaskakując nas czymś nowym :-)